5 lipca 2017

Lek na rozum

JĘZYK NASZ GIĘTKI

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Wszyscyśmy już dawno zauważyli zuchwałość twórców reklam paramedycznych we wszystkich możliwych mediach. Są to teksty, filmy, audycje, w których wmawia się ludziom głupstwa na temat chorób, zdrowia, wyglądu, młodości i starości, a których intencją jest powiększanie kasy tak zwanej Big Pharma. Większość tych enuncjacji nosi znamiona znachorstwa, a niektóre są nim wprost, na przykład informacje o preparatach odchudzających, przywracających słuch i włosy. Ze szczególną przykrością odbieramy bzdury wygadywane na ekranie przez osoby podające się za lekarzy albo (niestety) lekarzami będące. To bywa wręcz upokarzające, tym bardziej że w gabinecie pacjenci na tych „telewizyjnych doktorów” się powołują. Przedstawiają ich jako autorytety, którym my nie dorastamy do pięt. Autorytet twierdzi w klipie, że jako osoba stara nie może żyć bez magnezu (żeby zabrzmiało naukowo: o dużej bioretencji) albo jako młoda ma parodontozę i (przy okazji) infekcję intymną, gdy tymczasem my, w gabinecie, uważamy, że wystarczy normalnie jeść i się myć. Wychodzi na to, że jesteśmy niedouczeni i nie na czasie, a tylko ci z ekranu chcą dla ludzi dobrze. Inaczej nie byliby pokazywani w telewizji. Pacjenci nie mają podstaw, żeby analizować i rozumieć teksty reklamowe, to jasne, ale dlaczego my, lekarze, mamy tolerować wybryki reklamodawców? To z pewnością zadanie dla resortu zdrowia i izb lekarskich. Najbardziej charakterystyczne przekłamania są widoczne już na samej powierzchni języka reklam. Ze zdumieniem widzimy i słyszymy, że istnieją leki „na wątrobę”, „na serce”, „na stawy”. Tak jakby wątroba, serce czy stawy były czym. Złym i należałoby się z nich wyleczyć. Tłumaczenie starszej pani bez matury, że leki jeśli już działają, to nie na szkodliwą wątrobę, ale najpewniej na patogeny, które zazwyczaj nawet nie są częścią organizmu ludzkiego; że nie choruje sama wątroba, ale „cały człowiek” . jest stratą czasu. Język laika z założenia wszystko upraszcza, choroby wrzuca do jednego worka z nazwą narządu albo jakiego. mitycznego stanu chorobowego (tzw. zatrucia organizmu), a leczenie sprowadza do czyszczenia z toksyn działających tylko na wyobraźnię. Wykorzystują to znachorzy i producenci farmaceutyków od setek lat, więc sprawa nie jest nowa. Kiedy tylko w 1989 r. pękła tama przedsiębiorczości, dawna fala zalała nas na nowo. Odbiorcy za., nasi pacjenci, poddali się językowi znachorstwa w mediach i Internecie, ale i mowie forumowiczów, którzy piszą, co im ślina na język przyniesie, kłamią na portalach, anonimowo się popisują, wymyślają niestworzone historie. Myślę, że jedynym sposobem na te narastające, idące w złym kierunku zaburzenia jest przywrócenie oświaty zdrowotnej. Rozpoczęcie systematycznego objaśniania pojęć podstawowych, aby manipulacje medialne przestały oddziaływać. Najlepiej zacząć od swojego gabinetu, u siebie. Przydałaby się też odezwa do władz, bo sprawa ma charakter systemowy. Panie Ministrze! ■

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum