7 września 2020

6,8% PKB na zdrowie

System ochrony zdrowia wymaga godnego finansowania. Niestety, zwiększenie publicznych nakładów do minimum 6,8 proc. PKB pozostaje w sferze oczekiwań. Po blisko trzech latach od protestu głodowego lekarzy rezydentów, po roku od manifestacji lekarzy na ulicach stolicy i ogłoszenia przez OIL w Warszawie Narodowego Kryzysu Zdrowia postulat środowiska lekarskiego jest wciąż niespełniony. A zatem co dalej z 6,8 proc. PKB?

Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie Łukasz Jankowski:

W 2017 r. jednym z postulatów uczestników głodówki było podniesienie nakładów na ochronę zdrowiado 6,8 proc. PKB w trzy lata. Gdyby protest odniósł pełny sukces, ten postulat zostałby spełniony właśnie teraz– pod koniec 2020 r. Co byłoby potem? Czy rozpoczęłaby się dyskusja, jak dalej zwiększać poziom finansowania, aby dorównał przynajmniej średniej unijnej, która w ciągu tych trzech lat przekroczyła 7 proc.? Czy też– przeciwnie – jak na ochronie zdrowia oszczędzić? Patrząc przez pryzmat COVID-19, można dojść do jednego wniosku: na pewno bylibyśmy dziś lepiej przygotowani. Mam na myśli zaplecze sprzętowe i organizacyjne do walki z pandemią, ale przede wszystkim stan zdrowia całej populacji, także pacjentów przewlekle chorych.

Przez ostatnie trzy lata nie tylko nie osiągnęliśmy poziomu 6,8 proc. PKB na zdrowie, ale nawet nie doczekaliśmy się spójnej wizji reformy ochrony zdrowia zakładającej taki wzrost. Dyskusja o zwiększeniu składki zdrowotnej nie ruszyła z miejsca, nie wskazano też innych istotnych źródeł finansowania. Gwarantem wzrostu wysokości finansowania stała się tzw. Ustawa 6 proc., zawierająca regułę ,,n-2”, czyli odniesienie wydatków na ochronę zdrowia do PKB sprzed dwóch lat. Regułę, którą rządzący wprowadzili w celu dodatkowego zmniejszenia wydatków, a która dziś – w dobie pandemii i prognozowanego spadku PKB – staje się (co symptomatyczne) gwarantem stabilnego wzrostu nakładów na zdrowie. Należy jednak pamiętać, że nie taki był cel jej wprowadzenia.

Nie opracowano strategii dojścia do 6,8 proc. PKB na zdrowie, trudna jest sama dyskusja o wzroście nakładów. Argument rządzących stanowi zwykle konieczność zadbania o inne, jakoby równie ważne obszary. Podnoszone jest złe zarządzanie funduszami w ochronie zdrowia, marnowanie pieniędzy w sektorze, nieadekwatność potrzeb itd.  Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak trudno przekonać władze do zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia? Bo bardzo silne jest wśród niemedyków przekonanie, że ochrona zdrowia to worek bez dna. Zwykle refleksja przychodzi dopiero, kiedy osoby używające tego argumentu same zetkną się z polskim systemem ochrony zdrowia. Wtedy dopiero widzą, że problem nakładów na tę dziedzinę życia nie jest li tylko teoretyzowaniem ekonomistów. Że finansowanie ochrony zdrowia to dostępność, warunki i skuteczność leczenia chorych. Ile więc powinniśmy przeznaczać na nią pieniędzy i jak je wydawać?

W obecnej sytuacji stawianie pytania o to, czy rzeczywiście docelową wartością powinno być 6,8 proc. PKB jest w oczywisty sposób obarczone błędem logicznym. Naszym celem powinno być bowiem znalezienie adekwatnych środków na zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego populacji. Chodzi więc o to, by państwo „kupowało jak najwięcej zdrowia”, by „kupowało zdrowie” zawsze, gdy jest to z medycznego punktu widzenia potrzebne, a nie tylko wydawało pieniądze opisywane procentami PKB. W tym sensie 6,8 proc. PKB wydaje się oczywistym symbolem wzrostu nakładów, choć punktem odniesienia są wydatki innych krajów UE. Jeden z wiceministrów zdrowia ironizował, mówiąc o postulatach środowiska medycznego: „W tej chwili słyszymy, że to ma być 6,8 proc., być może za chwilę usłyszymy, że chcą 7”. Pan minister, starając się ośmieszyć postulaty, nie wiedział jednak, że… mówi prawdę. Oczywiście, jeśli 6,8 proc. nie wystarczy na kupienie potrzebnej „ilości zdrowia”, trzeba będzie wydać 7 proc. Jeśli i to nie wystarczy – wtedy 9 proc. itd., itd. Kluczowe jest tu założenie, że w zakresie zdrowia potrzeby po prostu muszą zostać zaspokojone. Na ochronę zdrowia pieniądze muszą się znaleźć!

Stare powiedzenie mówi „Chytry dwa razy traci”. Sprawdza się ono w ochronie zdrowia – jeśli oszczędzasz na leczeniu, będziesz musiał wydać więcej na zasiłki i renty. Kluczem do 6,8 proc. PKB, a tak naprawdę do finansowania adekwatnego do potrzeb zdrowotnych, jest przekonanie rządzących, że ochrona zdrowia to inwestycja, a nie koszt. I że w dalszej perspektywie każda zainwestowana złotówka okaże się oszczędnością.

Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja:

Postulat 6,8 proc. PKB na ochronę zdrowia dotąd nie został zrealizowany. A ten dotyczący 6 proc. PKB, o którym mowa w porozumieniu zawartym przez lekarzy rezydentów z byłym ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, oddala się w czasie. Mimo że osiągnięcie nakładów tej wysokości w 2024 r. zostało zagwarantowane ustawowo, odsunie się o dwa lata. Jest to efekt przemyconego zapisu, że podstawą obliczeń  będzie wartość  PKB sprzed dwóch lat. Kuriozalne jest twierdzenie, że pieniędzy w systemie przybędzie, ponieważ dwa lata wcześniej gospodarka była w lepszym stanie niż obecnie. Może trzeba podejść do tego humorystycznie i przyznać, że autorzy projektu byli wróżbitami i przewidzieli epidemię, a w konsekwencji kryzys gospodarczy i spadek PKB?

Ale pieniądze to nie wszystko. Finanse, kadry i organizacja to naczynia połączone. Niezależnie od tego, jak duże fundusze wpłyną do systemu, bez dobrej organizacji nie będą należycie rozdzielane i efektywnie wykorzystywane. Od 30 lat żaden minister nie miał wizji prawdziwej reformy ochrony zdrowia (dr. Adama Niedzielskiego to stwierdzenie nie dotyczy, dopiero rozpoczyna pracę). Dla mnie najboleśniejsze jest to, że szefowie resortu, kiedy przestają pełnić swoją funkcję, mają najlepsze pomysły i dobre rady dla następców. Szkoda, że nie podjęli skutecznych działań, gdy byli u steru.

Zdrowiu potrzebny jest konsensus wszystkich interesariuszy – pacjentów, przedstawicieli zawodów medycznych, organizatorów systemu i zarządzających placówkami ochrony zdrowia, którzy korzystają chyba z największej instytucji finansowej w Polsce, czyli NFZ. Wielkość budżetu funduszu zależy od rozwoju gospodarczego kraju, od zarobków obywateli. Ocenia się, że system ochrony zdrowia w ponad 60 proc. opiera się na tym płatniku. Około 30 proc. wpłat do systemu pochodzi bezpośrednio z kieszeni pacjentów, a 10 proc. to zasilanie z budżetu państwa. Cokolwiek powiedzieć, NFZ dba o zasadność wydatków. Pytanie, czy pieniądze z prywatnych źródeł są właściwie pożytkowane? Brakuje jednolitego mechanizmu oceny. Pacjent, którego na to stać, wykona badanie prywatnie, a tym samym zwolni miejsce w kolejce w publicznej placówce. Oba systemy – i publiczny, i niepubliczny – powinny istnieć i uzupełniać się. W obu pracują ci sami lekarze, ten sam personel medyczny.

Oczekujemy wzrostu nakładów na ochronę zdrowia, ale może nie powinniśmy mówić o wartości procentowej. Inna jest wartość PKB w USA, inna w Niemczech, jeszcze inna w Polsce. Może lepiej mówić o konkretnych kwotach przeznaczonych na leczenie jednego obywatela – per capita. Gdy porównamy te wartości, okaże się, że jesteśmy na szarym końcu pod względem wielkości nakładów na ochronę zdrowia. Trzeba nisko pochylić głowę przed naszym personelem medycznym, przed lekarzami. Nikt na świecie nie zaoferowałby pacjentom leczenia na tak wysokim poziomie, dysponując takimi środkami jak my. Jesteśmy mistrzami świata, mimo krytyki i trudności, z którymi się mierzymy na co dzień. Edukujmy społeczeństwo, uświadamiajmy, ile kosztuje leczenie. Każdy pacjent powinien być poinformowany zarówno o kosztach leczenia, jak i o kwocie refundacji z NFZ. Każdy powinien wiedzieć, że koszt procedur ratujących życie wielokrotnie przekracza sumę składek wpłaconych na ubezpieczenie zdrowotne przez jednego obywatela. Solidaryzm społeczny w ochronie zdrowia jest dobrym rozwiązaniem.

Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel:

Postulat zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB miał i ma – w pewnym sensie – charakter symboliczny i dydaktyczny. 6,8 proc. PKB zostało bowiem uznane przez ekspertów (bodajże WHO) za minimalną wartość nakładów, która zapewniałaby w miarę sprawne funkcjonowanie publicznej ochrony zdrowia w państwie. Zgłaszając taki postulat, środowiska medyczne chciały pokazać, jak daleko z tyłu jest polska ochrona zdrowia w stosunku do uznanych minimalnych standardów, oraz skłonić władze do podjęcia działań, które by zbliżyły nasz kraj do wskazanego minimum.

Nie oznacza to jednak, że taka wysokość nakładów spowoduje, że polska publiczna ochrona zdrowia będzie działać sprawnie. Trzeba też mieć świadomość, że weryfikacja danych prezentowanych przez rządzących nie jest łatwa. Już dzisiaj podawane są różne dane dotyczące bieżących nakładów i jest to – praktycznie – nie do sprawdzenia.

Dlatego OZZL zawsze bardziej podkreślał konieczność zbudowania odpowiedniego, sprawnego, czyli bezkolejkowego, systemu publicznej ochrony zdrowia, a nie osiągnięcia takiego czy innego poziomu nakładów. Można sobie bowiem wyobrazić system sprawny przy niższych nakładach (jeżeli będzie odpowiednio zorganizowany) i system niesprawny przy nakładach wyższych. Poza tym weryfikacja sprawności systemu (bez-kolejkowości) jest dużo prostsza niż danych o wysokości nakładów. Nie oznacza to lekceważenia postulatu zwiększenia nakładów, jedynie zwrócenie uwagi, że nie jest to postulat wystarczający. Poza tym w sytuacji, gdy ze strony władz nie ma żadnych oznak gotowości do dyskusji na temat kształtu systemu (np. na temat mechanizmów racjonalizujących korzystanie przez pacjentów ze świadczeń refundowanych, na temat konkurencji świadczeniodawców, a tym bardziej płatników itp.), zwiększenie nakładów pozostaje jedynym sposobem, który może wpłynąć na poprawę warunków leczenia Polaków. Bo nawet jeżeli wiadro jest dziurawe, gdy będziemy wlewać do niego więcej wody, więcej w nim pozostanie.

OZZL nie przewiduje – na razie – podejmowania jakichś szczególnych działań, aby postulat zwiększenia nakładów na publiczną ochronę zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB został zrealizowany. Mamy nadzieję, że rządzący uświadomią sobie, iż poprawa funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia jest na tyle ważna dla Polaków, że bez rozwiązania tego problemu utrzymanie władzy (czy zdobycie jej) nie będzie możliwe.

Oprac. ach

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum