8 września 2021

Protest o wszystko

Karolina Kowalska

Na 11 września medycy zapowiadają wielki protest i pierwsze od 14 lat “białe miasteczko”. Co pchnęło ich do wyjścia na ulice tuż przed kolejną falą pandemii?

Mają na koncie rewolucję: podwyższenie nakładów na ochronę zdrowia, zwiększenie wynagrodzeń lekarzy rezydentów do poziomu, który pozwala im przeżyć i utrzymać rodzinę, zmiany w systemie kształcenia. Teraz, po pięciu latach od wielkiej manifestacji, dzięki której o ich postulatach usłyszała cała Polska, i po głodówce, która obaliła niechętnego im ministra, znów wychodzą na ulice. Zapowiadają “ostatni protest w ochronie zdrowia”, którego nie skończą, póki ich postulaty nie zostaną przyjęte. Żądają podniesienia nakładów na ochronę zdrowia do 8 proc. PKB, zwiększenia bezpieczeństwa pacjentów i lekarzy oraz likwidacji kolejek. Żeby zrozumieć, dlaczego uciekają się do kolejnego protestu, trzeba prześledzić historię protestów z ostatnich pięciu lat.

Jest rok 2015. Formacja, która chciała “wziąć lekarzy w kamasze” (słowa Ludwika Dorna z 2007 r.), czyli PiS, jeszcze nie odzyskała władzy, za to rządząca od siedmiu lat PO nieszczególnie przejmuje się losem lekarzy. Jedyną “jaskółką” jest zwiększenie liczby miejsc rezydenckich przez ówczesną premier Ewę Kopacz. Złośliwi szeptali, że zrobiła to dla swojej córki, która rok później rozpoczęła rezydenturę na położnictwie i ginekologii. Wiele wskazuje na to, że był to raczej element kampanii wyborczej.

Ale prócz tych zachęt rząd PO ma też pomysł, jak zatrzymać lekarzy w Polsce i zmniejszyć odpływ rezydentów z małych placówek na rubieżach do dużych ośrodków klinicznych. Mają nie zmieniać nie tylko specjalizacji, ale i województwa, w którym odbywają szkolenie. Ewa Kopacz chce też skrócić okres kształcenia – zlikwidować staż podyplomowy, a praktyki przenieść na szósty rok studiów.

Nic dziwnego, że w Internecie wrze. Na Facebooku powstaje grupa “Stop zmianom w specjalizacjach”. Ewa Kopacz pragnie przypodobać się elektoratowi, ale jedyne, co osiągnie, to bunt środowiska. Szczególnie rezydentów, którym do marnych zarobków mają dojść kolejne problemy. Bo lekarze naprawdę zarabiają marnie. Przez 13 miesięcy stażu medyk dostaje 2007 zł, na rezydenturze około 2300 zł brutto. Za godzinę dyżuru rezydent otrzymuje 16 zł, w najlepszym razie 20 zł brutto. Mniej niż kasjer w dyskoncie, od którego nie wymaga się nawet matury. Pensja rezydenta nie starcza na wynagrodzenie dla opiekunki do dziecka.

Rezydenci chcą z tym skończyć. Damian Patecki, rezydent anestezjologii z Łodzi, i Krzysztof Hałabuz z Warszawy, szkolący się na chirurga ogólnego, postanawiają reaktywować Porozumienie Rezydentów OZZL, aktywne w “białym miasteczku” w 2007 r. Zakładają facebookowy profil PR i przyjmują do grupy po kilkaset osób dziennie (dziś liczy ona 37 tys. członków). W listopadzie Damian Patecki jedzie na zebranie Zarządu Krajowego OZZL w Bydgoszczy i przedstawia pomysł. Zostaje przyjęty entuzjastycznie. Przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel podpowiada, by młodzi zaczęli od “adopcji posłów”, przekonywania ich do swoich racji. Akcja, prowadzona od stycznia do marca 2016 r., ma głównie wydźwięk informacyjny.

Pozostaje niemoc. Rezydenci myślą, że czas wyjść na ulice – w końcu ukraińska pomarańczowa rewolucja też zaczęła się od akcji na Facebooku. Katarzyna Pikulska, rezydentka ortopedii ze szpitala w Lublinie, podpowiada, że trzeba “podpalić opony pod Ministerstwem Zdrowia”.

18 czerwca 2016 r. kilka tysięcy lekarzy przechodzi z Miodowej pod Sejm. Lekarze znów są widoczni, jak podczas strajku anestezjologów w latach 90. XX w. Niosą transparenty z hasłami: “Zdrowie Polaka w cenie Big Maca” i “Dobro rezydenta – dobrem pacjenta”. Media zaczynają rozumieć słowo “rezydent” i interesować się losem młodych lekarzy.

Konstanty Radziwiłł, od połowy listopada 2015 r. minister zdrowia, rozumie już, że z młodymi nie ma żartów. Ale do końca swoich rządów będzie demonstracyjnie okazywał im lekceważenie.

Manifa robi wrażenie, jednak w sprawie lekarskich zarobków i opłakanych warunków w systemie ochrony zdrowia nie dzieje się nic. Politycy znów mają ważniejsze sprawy. Damian Patecki, Krzysztof Hałabuz i obecny prezes ORL w Warszawie Łukasz Jankowski dostają zaproszenie od prezydenta Dudy, który tylko rozkłada ręce. Rezydenci mają dość. Wiedzą, że muszą znów wyjść na ulice.

Podczas kolejnej manifestacji, jeszcze bardziej spektakularnej, do lekarzy dołączają fizjoterapeuci, diagności laboratoryjni, ratownicy medyczni i technicy skupieni w utworzonym pół roku wcześniej Porozumieniu Zawodów Medycznych. 16 września 2016 r. pochód ludzi w białych kitlach przechodzi głównymi ulicami stolicy. Ze sceny na pl. Konstytucji przemawiają przedstawiciele PZM. Minister Radziwiłł, który opowiada o “szkodliwej prywatyzacji służby zdrowia”, zostaje wygwizdany.

Siłami PZM powstaje obywatelski projekt ustawy dotyczący warunków zatrudnienia w ochronie zdrowia, który przedstawia siatkę płac ułożoną przez poszczególne zawody. Medycy szybko zbierają 100 tys. podpisów, ale projekt przepada w Sejmie.

Już wiadomo, że nie ma na co czekać. PR OZZL decyduje się na głodówkę i kilka tygodni przed jej podjęciem rozpoczyna negocjacje z ministerstwem. Negocjują Łukasz Jankowski i Jarosław Biliński, którzy od miesięcy rozmawiają z urzędnikami o zmianie przepisów o kształceniu lekarzy. Na dwa tygodnie przed głodówką minister Radziwiłł zrywa negocjacje.

2 października w szpitalu dziecięcym WUM przy ul. Żwirki i Wigury 20 młodych lekarzy rozpoczyna bezterminową głodówkę, a ci, którzy nie mogą do nich dołączyć, biorą dzień urlopu na żądanie, by oddać krew. Celem jest zmuszenie władz do decyzji o przeznaczeniu 6,8 proc. PKB na ochronę zdrowia, podniesieniu pensji rezydenta do 1,05 średniej krajowej i ograniczeniu biurokracji. W kilka dni głodówka rozlewa się na cały kraj, głodujących odwiedzają politycy, a najważniejsze media co kilka godzin relacjonują sytuację w stołecznym szpitalu. Jednocześnie, w zaciszu ministerialnych gabinetów, Łukasz Jankowski i Jarosław Biliński negocjują z ministrem. Resort gra na zmęczenie i negocjatorów, i głodujących. Pod koniec października rezydenci wiedzą, że dłuższe głodowanie nie ma sensu. Koszty są za duże, zarówno osobowe, jak i finansowe (głodującym zaczyna grozić zwolnienie z pracy). Na konferencji prasowej Łukasz Jankowski i Jarosław Biliński ogłaszają, że protest głodowy zastąpi akcja wypowiadania klauzuli opt-out, pozwalającej na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. Przez najbliższe trzy miesiące PR i resort będą się przerzucać liczbami wypowiedzianych opt-outów. Według ministerstwa będzie ich tysiąc, około 2 tys. mniej niż podają rezydenci.

Minister Radziwiłł “nie ulega” młodszym kolegom, ale Jarosław Kaczyński już wie, że rząd tej walki nie wygra. 9 stycznia Konstantego Radziwiłła zastępuje prof. Łukasz Szumowski, kardiolog z Anina. – To była zmiana o 180 stopni. Mieliśmy przed sobą człowieka ze szpitala, który wiedział, o czym mówimy, i traktował nas po partnersku. Ale też mieliśmy świadomość, że przyzwolenie na taki dialog i zwiększenie finansowania musiało przyjść z góry – mówi Łukasz Jankowski. 8 lutego, w obecności kamer, minister Szumowski i kierownictwo PR OZZL ogłaszają podpisanie porozumienia. Zakłada ono dojście do 6 proc. PKB na ochronę zdrowia, zmiany w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, podwyżki dla specjalistów i rezydentów oraz wprowadzenie “bonów patriotycznych” do odpracowania po zakończeniu specjalizacji. W kwietniu Łukasz Jankowski zostaje prezesem ORL w Warszawie, a Jarosław Biliński jego zastępcą. Współpraca z ministerstwem układa się modelowo. Do czerwca, kiedy resort przedstawia projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych, zwanej “ustawą 6 proc. PKB”. Okazuje się, że wzrost nakładów liczony jest w stosunku do PKB sprzed dwóch lat. Lekarze czują się oszukani.

Kolejny rok to praca nad nowelą ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty pod przewodnictwem Jarosława Bilińskiego. Kiedy w czerwcu 2019 r. okazuje się, że projekt rządowy jest daleki od tego, co przedstawił rezydent, lekarze wiedzą, że kierownictwo Ministerstwa Zdrowia, z którym negocjowali porozumienie, to już nie ci sami ludzie, stali się bezwzględnymi politykami. We wrześniu rusza akcja OIL w Warszawie “Polska to chory kraj” z pamiętnym spotem, w którym rządzący grają w szachy o ludzkie życie. Hasło pojawia się na billboardach w całym kraju. 12 września PR OZZL organizuje przed Ministerstwem Zdrowia happening. Młodzi lekarze kładą się w workach na zwłoki. Przy każdym jest opis przypadku pacjenta, który nie doczekał leczenia. “Worki” do dziś są solą w oku obecnego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który wówczas był prezesem NFZ. Podobno nie może ich wybaczyć rezydentom.

Pięć miesięcy później do Polski przyjeżdża pierwszy zarażony wirusem SARS-CoV-2 i zarówno politycy, jak i lekarze koncentrują się na walce z pandemią. Ci ostatni czynnie, dosłownie łatając dziury, o których rząd nawet nie pomyślał. Z własnych pieniędzy fundują śluzy, nie mówiąc już o przyłbicach, kombinezonach i płynach do dezynfekcji. Uczą się obsługi respiratora i narażają się na zakażenie, by ratować chorych. W nagrodę słyszą od polityków, że “lekarze się boją i nie chcą leczyć pacjentów”. A wojewodowie wręczają nakazy pracy przy zwalczaniu wirusa matkom karmiącym niemowlęta, emerytom i… nieboszczykom, których nie wykreślili z wykazu wykonujących zawód lekarza.

Latem resort sprawiedliwości nowelizuje kodeks karny, sprawiając, że nieumyślne spowodowanie śmierci, obejmujące także niezawinione błędy medyczne, ma być karane bezwzględnym więzieniem. 8 sierpnia 2020 r. medycy znów wychodzą na ulice w proteście przeciwko związywaniu im rąk i uniemożliwianiu leczenia. Domagają się systemu no-fault.

Pracującym z zakażonymi trudy wynagradzać mają dodatki covidowe, które, na skutek osobliwej konstrukcji prawnej polecenia ministra zdrowia dla prezesa NFZ, wypłacane są tylko w części, tylko wybranym albo wcale. Przy okazji drugiej i trzeciej fali koronawirusa powtarza się również koszmar ze skierowaniami wojewodów. W styczniu rozpoczyna się akcja szczepień i rozkręca hejt wobec lekarzy. Medycy mają dość.

A w czerwcu 2021 r., niczym wisienka na torcie, pojawia się nowelizacja ustawy o najniższych wynagrodzeniach w publicznej ochronie zdrowia, która dla lekarzy ze specjalizacją przewiduje podwyżkę w wysokości 19 zł brutto miesięcznie – efekt całkowitego zignorowania przez ministerstwo głosu środowiska. Następnie, w ramach programu Polski Ład, kolejną nowelizacją ustawy “6 proc. PKB” rząd zwiększa nakłady do 7 proc., ale w roku 2027. A to wciąż za mało, zwłaszcza że z tych środków część trzeba przeznaczyć na usunięcie bałaganu po pandemii. Na koniec do konsultacji trafia projekt ustawy o jakości, która miała wprowadzać system no-fault. W rzeczywistości to wydmuszka promująca donoszenie lekarzy na samych siebie i kolegów.

“Nie rozumiem, dlaczego medycy protestują. Jeszcze nigdy na zdrowie nie szło tyle pieniędzy” – mówi w sierpniowym wywiadzie minister zdrowia. Tuż po tym, jak Komitet Protestacyjno-Strajkowy, złożony z przedstawicieli samorządów i związków zawodowych wszystkich zawodów medycznych, ogłasza wielką manifestację zaplanowaną na 11 września 2021 r.

Rozumieją za to pacjenci. Regularnie czytają o atakach na punkty szczepień, podpaleniu sanepidu i groźbach śmierci, jakie otrzymują aktywni w sieci medycy. Tomaszowi Karaudzie z Łodzi i jego rodzinie grozi kilkudziesięciu antyszczepionkowców, niektórzy na ulicy, a prokuratura przyznaje mu ochronę policyjną. “Państwo skapitulowało wobec hejtu. Nie zapobiegło agresji słownej na samym początku i ośmieliło hejterów. Teraz próbuje chronić medyków fizycznie, ale przecież kolejnym stu lekarzom nie zapewni ochrony policji” – komentuje w “Rzeczpospolitej” prezes ORL w Warszawie Łukasz Jankowski.

Kilka dni wcześniej minister zdrowia zaprasza go na spotkanie, ale gdy dr Jankowski oznajmia, że przyjdzie z przedstawicielami organizacji medyków, błyskawicznie je odwołuje. W wywiadzie dla “Medycyny Praktycznej” prezes ORL mówi: “Nie pójdę sam, by od kolejnego wysokiego urzędnika usłyszeć, że protest jest niepotrzebny. Byli wcześniej emisariusze z przesłaniem, że warto rozmawiać z ministrem, a nie przyłączać się do protestu, bo wszystko idzie w dobrym kierunku”.

W jakim kierunku, zobaczymy już we wrześniu.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum