13 lutego 2017

Doniesienia naukowe

Prognostyk zawału

Badanie stężenia poziomu troponiny (cTn) we krwi wykorzystywano dotąd do diagnostyki ataku serca, wygląda jednak na to, że będzie można się nim posługiwać również do prognozowania zawału i to z dużym wyprzedzeniem, sięgającym nawet 15 lat. Niewykluczone, że to metoda lepsza aniżeli wszelkie kalkulacje robione dotąd na bazie poziomu cholesterolu lub nadciśnienia tętniczego. Prof. Nicholas Mills, który kierował badaniami, zastrzega się, że test o wysokiej czułości (hscTn) na razie z dobrym skutkiem wykorzystano w grupie 3,3 tys. mężczyzn z podwyższonym cholesterolem, którzy nie mieli kłopotów z sercem. Można jednak sądzić, że będzie przydatny również u kobiet. Jeden ze współautorów badań, prof. David Newby, uważa, że troponinę można traktować jak barometr chorób serca. Jej poziom podnosi się wraz z narastaniem zagrożenia zawałem serca i spada, gdy nastąpi obniżenie poziomu cholesterolu oraz wyeliminowanie czynników ryzyka, takich jak nadciśnienie tętnicze, otyłość, palenie papierosów. Prof. Nicholas Mills zwraca uwagę, że test troponiny pozwoli wykrywać osoby zagrożone zawałem z ukrytą chorobą serca. Będzie można go wykorzystać również do monitorowania skuteczności leczenia statynami.

(„Journal of the American College of Cardiology”, DOI: 10.1016/j.jacc.2016.11.006).

Rezonans i USG – badania mózgu płodu

Rezonans magnetyczny umożliwia dokładniejszą ocenę stanu mózgu płodu niż samo USG. Takie dodatkowe badanie powinno być oferowane kobietom z wysokim ryzykiem defektu mózgu dziecka i tym, u których wynik USG okazał się niejednoznaczny. Prof. Paul Griffiths z University of Sheffield twierdzi, że wskazują na to badania 570 kobiet w wieku co najmniej 16 lat, przeprowadzone w 16 ośrodkach w Wielkiej Brytanii. Pozwoliły wykryć defekt mózgu płodu w 68 proc. badanych przypadków. Wykonanie dodatkowo badania rezonansem magnetycznych zwiększało skuteczność rozpoznania do 93 proc. Brytyjski specjalista wyjaśnia, że MRI jest szczególnie przydatne w sytuacjach, kiedy nie ma pewności czy rozwój mózgu płodu jest nieprawidłowy. W prowadzonych w Wielkiej Brytanii badaniach takie wątpliwości udało się rozwiać w połowie przypadków. Dr Cara Mooney z University of Sheffield przyznaje, że takie podejście może budzić kontrowersje, jednak dla kobiety w ciąży i jej rodziny dodatkowe badanie to większa szansa uzyskania właściwej informacji o stanie zdrowia dziecka. Prof. Rod Scott z University of Vermont uważa, że badanie płodu rezonansem powinno jak najszybciej wejść do praktyki klinicznej.

(„Lancet”, DOI: http://dx.doi.org/10.1016/S0140-6736(16)31723-8).

Depresja pogarsza efekt chemioterapii

Wiemy już, dlaczego depresja może osłabiać skuteczność chemioterapii u pacjentów onkologicznych i nasilać powodowane przez nią dolegliwości. Okazuje się, że lęk i pogorszenie nastroju obniżają we krwi poziom neurotroficznego czynnika pochodzenia mózgowego (BDNF). A kiedy jest go mniej, leki gorzej działają. Mechanizm ten odkrył Yufeng Wu, onkolog ze szpitala uniwersyteckiego w Zhengzhou, w prowincji Henan. Chiński specjalista mówił o tym podczas konferencji ESMO Asia, która w grudniu 2016 odbyła się w Singapurze. Powiedział, że do takiego wniosku skłaniają badania prowadzone u 186 chorych z rakiem płuca. Stan psychiczny chorych oceniano na dzień przed rozpoczęciem chemioterapii. Depresję najbardziej odczuwali ci, u których doszło do przerzutów. Oni gorzej tolerowali leczenie, co objawiało się silniejszymi wymiotami, większym spadkiem liczby białych ciałek krwi oraz dłuższym pobytem w szpitalu. Dr Wu twierdzi, że im silniejsza była depresja, tym dłuższy okres, w którym dochodziło do pogorszenia samopoczucia chorego. Autorzy badań uważają, że czynnik BDNF zwiększa liczbę komórek nowotworowych niszczonych przez chemioterapeutyki. Ponieważ u chorych z depresją jest go we krwi mniej, skuteczność leczenia jest gorsza. Dr Wu zapowiada, że razem ze swym zespołem przeprowadzi badania, które wykażą, czy podanie chorym leków przeciwdepresyjnych, np. wychwytu zwrotnego serotoniny, poprawi efektywność chemioterapii. Z danych przedstawionych podczas innej prezentacji na ESMO Asia wynika, że czterech na pięciu chorych onkologicznie odczuwa lęk lub jest w depresji.

(„Medical News Today”, 18.12.2016).

Statyny nie tylko na serce

Wiele było już doniesień, że statyny korzystnie wpływają nie tylko na schorzenia kardiologiczne. Najnowsze badania sugerują, że mogą one zmniejszać ryzyko zgonu operowanych pacjentów. Obserwacjami objęto około 96,5 tys. weteranów wojennych, głównie mężczyzn w wieku średnio 65 lat, którzy poddawani byli różnym zabiegom, poza kardiologicznymi. Główny autor opracowania, prof. Martin J. London z University of California w San Francisco, twierdzi, że przyjmowanie statyn przed operacją i po niej zmniejsza ryzyko zgonu i powikłań o 18 proc. Czym to tłumaczyć? Być może chodzi jedynie o to, że stan zdrowia osób przyjmujących te leki był lepszy przed zabiegiem, więc mniej były narażone na poważne powikłania. Statyny nie przestają jednak zadziwiać. Dr Amar Oza z Massachusetts General Hospital w Bostonie porównał 5,8 tys. chorych w Wielkiej Brytanii cierpiących na spondylozę i łuszczycowe zapalenie stawów. Okazało się, że statyny mogą o 33 proc. zmniejszyć u nich ryzyko zgonu. Zdaniem lekarza wynika to z przeciwmiażdżycowego i przeciwzapalnego działania statyn. ■

(„JAMA Intern Medicine”, 19.12.2016; DOI: 10.1001/jamainternmed.2016.8005).

Zbigniew Wojtasiński

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum