2 czerwca 2017

Wspomnienia

Jan Jankowski (1902–1967)

26 kwietnia 2017 r. minęła 50. rocznica śmierci dr. Jana Jankowskiego. Urodził się 10 września 1902 r. w Przysusze, był synem Józefy z Listopadzkich i Ignacego Jankowskiego. Edukację rozpoczął w Przysusze, a następnie kontynuował w Radomiu, w Gimnazjum im. Tytusa Chałubińskiego. Naukę przerwał wybuch wojny polsko-bolszewickiej (1919–1921), w której na ochotnika brał udział. W 1922 r. z wynikiem celującym zdał maturę w Radomiu, w tym samym roku podjął studia medyczne na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Jego dzieciństwo i wczesna młodość przypadły na okres dwóch wojen, I światowej i polsko-bolszewickiej. Te jakże wczesne, a już bardzo dramatyczne doświadczenia z walk frontowych sprawiły, że Jego powołaniem stało się ratowanie życia. Tytuł doktora medycyny uzyskał w 1928 r. Po studiach wrócił do Radomia, podjął pracę w Ubezpieczalni Społecznej oraz Kolejowej Służbie Zdrowia, gdzie pracował jako kierownik ambulatorium. Był specjalistą chorób wewnętrznych i pediatrii. Pełnił również funkcję lekarza w szpitalu w radomskim więzieniu. Lekarz z powołania, życzliwy ludziom, nigdy nie odmawiał nikomu pomocy. W 1934 r. ożenił się z Haliną Dzikowską, magister farmacji, którą poznał w czasie studiów. W 1936 r. urodziła się ich córka Alicja Małgorzata, a w 1943 r. druga córka Hanna Renata, które kontynuowały rodzinną tradycję lekarską. W okresie międzywojennym był znanym lekarzem społecznikiem biorącym aktywny udział w życiu Radomia. Po wybuchu II wojny światowej pracował nadal w Radomiu. W 1940 r. w ramach Akcji A-B został aresztowany przez gestapo. Zwolniono Go dzięki ogromnym, również finansowym, staraniom rodziny i zaangażowaniu kolegi lekarza pochodzenia niemieckiego, który od przedwojnia praktykował w Radomiu. Wyrzucony z mieszkania, przeniósł się z rodziną do Jedlni-Letniska k. Radomia, gdzie ofiarnie służył ludności polskiej i żydowskiej, współpracował również z ruchem oporu. Niósł pomoc niezależnie od pory roku i dnia, nie oczekując żadnego wynagrodzenia. Odznaczał się hartem i pogodą ducha, która niejednokrotnie dodawała otuchy Jego pacjentom. W Jedlni praktykował do końca wojny, później w Radomiu objął funkcję kierownika Ambulatorium Kolejowej Służby Zdrowia. Prowadził też praktykę prywatną. Był szanowany i bardzo lubiany przez pacjentów, miał wyjątkowe do nich podejście, szczególnie do dzieci. Odznaczał się niezwykłym poczuciem humoru i empatią, tak wskazanymi w kontaktach z małymi pacjentami. Kochał zwierzęta i ratował je z wielkim poświęceniem. One wyczuwały Jego intencje i nawet najbardziej dzikie nabierały do Niego zaufania. Był wielkim miłośnikiem drzew, kwiatów, lubił wędrówki po lesie, górach. Odbywał wycieczki swoją zieloną warszawą po Mazurach, Bieszczadach i nad Bałtyk. Na podradomskiej działce, którą kupił na początku lat 30. ubiegłego wieku, zasadził wiele drzew i roślin. Była to dla Niego najlepsza forma wypoczynku, którego miał tak naprawdę niewiele, ze względu na wciąż wzrastającą liczbę pacjentów. Obdarzony, jak przystało na humanistę, licznymi talentami, plastycznym – pięknie rysował, literackim – pisał krótkie opowiadania, nowele i wiersze oraz muzycznym – grał na fortepianie. Pasjonował się literaturą, był niezwykle oczytany. W czasach studenckich nawiązał przyjaźń z rodziną prof. Dackiewicza, którego córka Jadwiga Dackiewicz, pisarka i tłumaczka, zadedykowała mu pierwszy polski przekład „Pieśni o Rolandzie” z języka starofrancuskiego. Ciężka choroba, na którą zapadł w 1967 r., okazała się śmiertelna. Zdając sobie sprawę ze swojego stanu, często wówczas powtarzał wiersz Bolesława Leśmiana „Odjazd”:

(…) gdym na zawsze odjeżdżał znajomym gościńcem,

patrzały się na mnie bratków złote oczy podkute dookoła szafirowym sińcem…

Nie dane było mu przejść na emeryturę, zmarł 26 kwietnia 1967 r. Był człowiekiem wielkiej skromności, szlachetnym, prawym, zawsze przedkładającym dobro innych nad swoje własne. Nigdy nie angażował się w życie polityczne na rzecz ówczesnego ustroju. Mimo to doceniono Jego pracę, został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi i licznymi odznaczeniami branżowymi. Obca była Mu również działalność partyjna przed wojną, uważał, że Jego misją jest przede wszystkim służba drugiemu człowiekowi. Był wspaniałym Mężem, Ojcem i Dziadkiem. Mimo upływu półwiecza pamięć o Nim pozostaje w życzliwych wspomnieniach Jego pacjentów i ich potomków. Świadczą o tym zapalane na Jego grobie światła pamięci.

Cześć Jego Pamięci

Wnuki

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum