26 lipca 2008

Wirtualny klucz

Koszyk świadczeń gwarantowanych to klucz do reformy zdrowia – przekonywała minister Ewa Kopacz. Tu zgoda, problem jednak polega na tym, że na konferencji, podczas której padły te słowa, szefowa resortu zdrowia koszyk – jak mówiła – prezentowała, gdy tymczasem wciąż nie wiemy, jak ten koszyk ma być skonstruowany i jakie są priorytety rządu w tej sprawie. Nadal więc jesteśmy w wirtualnej rzeczywistości.

Nic dziwnego, że na działaniach pani minister dotyczących koszyka opozycja nie zostawiła suchej nitki. – Pacjenci nie mogli się dowiedzieć niczego nowego – ocenił Bolesław Piecha z PiS. Pani minister podczas konferencji pokazywała m.in. kilka kartek, na których – jak ogłosiła – znalazło się 300 procedur, które będą pełnopłatne dla pacjentów. Wkrótce lista została umieszczona na stronach internetowych. – Humor z zeszytów – skwitował ją były minister zdrowia Marek Balicki.

I trudno się dziwić, skoro znalazła się na niej procedura „dawkowana kąpiel słoneczna” czy „dawkowana kąpiel powietrzna”. Gwoli sprawiedliwości, należy pamiętać, że także niektóre procedury tomografii pozytonowej PET, których profesjonalną analizę zakończyła Agencja Oceny Technologii Medycznych, a rekomendacje w ich sprawie wydała Rada Konsultacyjna. Warto podkreślić, że była to jedna z 19 (słownie: dziewiętnastu) technologii ocenionych dotychczas przez AOTM. No właśnie – klucz. Bo kluczem do koszyka jest AOTM.

Właściwe drzwi

I tu padła zapowiedź ważna, nawet bardzo ważna, co znaczna część mediów przeoczyła. Minister Kopacz zapowiedziała, że Agencja zostanie umocowana ustawowo (teraz działa na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia – miało to być rozwiązanie przejściowe, ale jakoś tak zostało). Nie koniec na tym – negatywna ocena AOTM ma być dla ministra zdrowia wiążąca, pozytywna – ma dawać mu prawo wyboru, czy daną terapię finansować z pieniędzy publicznych, czy nie.
– To bardzo dobre rozwiązanie – ocenia Krzysztof Łanda z HTA Audit. Takie rozwiązania są często stosowane na świecie w systemach, które odznaczają się wysokim wskaźnikiem zadowolenia ze strony pacjentów.

Decyzja o finansowaniu bądź nie danej terapii jest bowiem decyzją polityczną, i powinien ją podejmować minister konstytucyjnie odpowiedzialny za ochronę zdrowia.
Co jednak istotne, decyzja taka powinna być podjęta na podstawie rzetelnej, wiarygodnej analizy, uwzględniającej stosunek kosztu do efektu danej terapii. – To należy podkreślić: nie samego kosztu i nie samego efektu – mówi K. Łanda.

Istotne też jest to, by streszczenie takiej analizy, napisane prostym językiem, było dostępne dla ogółu obywateli. Jakakolwiek rekomendacja belgijskiego odpowiednika Agencji, streszczona na kilku kartkach formatu A4, jest zrozumiała dla średnio wykształconego laika. Czy będzie tak i u nas?

Niewiadome

Pani minister nie powiedziała, czy budżet AOTM zostanie zwiększony. Obecnie bowiem budżet Agencji to kpina, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że przed instytucją tą stoi tak wielkie zadanie, które nie powinno być rozłożone na najbliższe dwudziestolecie. Realia bowiem są takie, że kiedy Narodowy Fundusz Zdrowia zwrócił się kiedyś o ocenę kilku programów terapeutycznych, uzyskał odpowiedź, że ocena zostanie dokonana, ale za… kilka lat. Tymczasem Agencja powinna podlegać dyrektywie o przejrzystości, co oznacza, że decyzja powinna zostać wydana w ciągu maksymalnie 180 dni.
Aby to zrobić, AOTM musi zatrudniać wielu dobrych fachowców, którym musi płacić nie 3 tysiące na rękę, ale kwoty zbliżone przynajmniej do stawek oferowanych przez koncerny farmaceutyczne. Jakaś nikła szansa na to jest, bo Platforma chce znieść ustawę kominową, ale nie należy zbyt wiele się w tej sprawie spodziewać.

Niewiadomych
ciąg dalszy

Brak koszyka świadczeń był powodem zamrożenia prac podkomisji zdrowia zajmującej się projektem ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Posłowie słusznie argumentowali, że bez wiedzy o tym, co należy się pacjentowi ze składki na powszechne ubezpieczenie zdrowotne, nie można określić zakresu ubezpieczenia, z którego puli pójdzie dopłata do świadczeń gwarantowanych częściowo lub w ogóle niegwarantowanych przez państwo.
Minister Kopacz zapowiedziała, że prace nad ubezpieczeniami dodatkowymi będą mogły być wkrótce wznowione. Obawiam się jednak, że zbyt szybko do tego nie dojdzie. To bowiem, co przedstawiła pani minister, poza listą świadczeń niegwarantowanych, to były zakresy świadczeń obecnie finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia, czyli: podstawowa opieka zdrowotna, świadczenia specjalistyczne realizowane w ambulatoriach, świadczenia szpitalne itd. Źadnych szczegółów. I nie chodzi tu o to, że koszyk powinien mieć postać enumeratywnej listy procedur – jest to koncepcja tak nierealna, jak zielone ludziki na Marsie. Chodzi o to, że w każdym systemie są części koszyka „miękkie” – na przykład POZ, których specjalnie definiować nie ma potrzeby, i „twarde” – na przykład schematy chemioterapii.
W Polsce ustala to Narodowy Fundusz Zdrowia, choć nie do końca chyba ma do tego prawo. Na dodatek niewielu pacjentów wie, dlaczego dany chemioterapeutyk jest refundowany, a inny nie.

Nie należy się zatem zbyt szybko spodziewać odmrożenia prac nad ustawą o dodatkowych ubezpieczeniach. Po raz kolejny zostaliśmy poczęstowani dość męczącym już PR-em, w którego ramach pani minister zapowiedziała, że dzieci doznające przemocy będą miały obdukcje finansowaną przez publicznego płatnika. Tymczasem – jak alarmuje prof. Zbigniew Lew-Starowicz – niedługo kilku pedofilów zakończy kary więzienia. Teraz są leczeni w zakładach karnych, ale kiedy z nich wyjdą – nie będą, chyba że znajdą pieniądze w swoich portfelach na psychoterapię oraz drogie, bo nierefundowane, leki. Publiczny płatnik na razie nie refunduje tych świadczeń. Dlaczego? Dobre pytanie.


Justyna WOJTECZEK
Autorka jest dziennikarką
„Menedżera Zdrowia”

Archiwum